Drodzy spamerzy – list

Drodzy spamerzy,

ja rozumiem, że człowiek zajmuje się różnymi rzeczami (mimo, że nie rozumiem czasem konkretnych wyborów), ale darujcie sobie wrzucanie komentarzy na mojego bloga. Komentarze są moderowane i zapewniam Was, że nie zaakceptuję żadnych tekstów nie na temat, pisanych tylko po to, żeby zamieścić link(i). W dodatku zazwyczaj pisanych w innym języku.

Ustalmy, że Was nie obchodzi co ja piszę (bo przecież tego nie przeczytaliście), a mnie nie obchodzi co Wy piszecie. Lato mamy piękne, więc czas, który chcieliście poświęcić na dodanie jakichś komentarzy na moim blogu możecie poświęcić na wystawienie twarzy do słońca i złapanie naturalnej witaminy D.

Miłych wakacji 🙂

Zwierzęta wczesną wiosną

Wiecie do wczoraj widziałam? Komara! Serio. Mamy luty. Co prawda jest dość ciepło, ale jednak to luty! Teoretycznie jeden z najzimniejszych miesięcy w roku. Tym razem dość ciepły, pochmurny i deszczowy. Pewnie stąd ten komar. No i w taką pogodę zapewne wcześniej niż zwykle pojawią się kleszcze. Ciekawe czy taka ilość wilgoci zapewni nam brak suszy latem…

Z innych dziwnych rzeczy, związanych ze zwierzętami, które kilka dni temu oglądałam, był kot, którego goniła sarna… albo koziołek. W każdym bądź razie młode zwierzę kopytne 😉 To jeden z zabawniejszych widoków i to oglądany na żywo, a nie gdzieś na filmikach na Tik Toku. Wcześniej kot skradał się po łące, na której pasło się małe stadko saren. Najwyraźniej podszedł zbyt blisko i wkurzył młodą sarnę, więc go pogoniła. Pewnie dlatego koty mają 7 żyć. Jest spora grupa zwierząt, która potrafi je pogonić 😉

A w taką pogodę przynajmniej ptaki nie wymagają dokarmiania. Spokojnie znajdą sobie jedzenie w miękkiej, wilgotnej ziemi czy w niedokoszonych zbożach.

Zmiany od Nowego Roku

Na początku każdego roku zastanawiam się czy o czymś nie zapomniałam albo raczej czy jest coś o czym nie wiem, a powinnam wiedzieć. Tę rozterkę powoduje fakt, że wtedy zmienia się dużo przepisów prawa i – na szczęście – w prasie pojawiają artykuły co nowego należy zrobić. Bo zazwyczaj nie przyznają nam praw, tylko nakładają nowe obowiązki i podwyższają kary nie tylko za rzeczy oczywiste, ale także za nieznajomość prawa.

Na pewno wkrótce trzeba będzie ogarnąć przepisy podatkowe i sprawdzić na jakie ulgi w tym roku się łapię, a o których trzeba będzie zapomnieć. Mam nadzieję, że dostanę jakiś zwrot z PITa, który zasili mój fundusz wakacyjny 😉

W tym okresie staram też wygooglować co się zmieniło w przepisach ruchu drogowego. Nie, żebym była piratem drogowym, ale czasami trzeba postarać się o jakieś dodatkowe wyposażenie samochodu, naklejki czy zmienić dokumenty. Warto przejrzeć też wtedy wszystkie dokumenty – znaczy dowody osobiste i paszporty, żeby przy wyjeździe na wakacje nie zaliczyć miny na karpika.

Dobrze, że mimo wzrostu stawki VAT na paliwo, od Nowego Roku jego cena się nie zmieniła. Najwyraźniej firmy postanowiły zrezygnować na razie z horrendalnych marż. Być może – tłumacząc się rezerwą z zakupów zrobionych w starym roku – podniosą ceny w czasie ferii. Toć to wszystkie tego typu okresy to żyła złota. Nikt nie zrezygnuje z opłaconego wyjazdu tylko dlatego, że paliwo podrożało. Tymczasem jeszcze zatankowałam po starych stawkach.

A’ propos zmian, muszę kupić kalendarz na 2023 r. Życzę Wam, żeby ten rok był łaskawy dla Was (i dla mnie) 🙂

Konfitura, dżem czy powidła?

Każdego roku latem robię jakieś „słoiki” z owoców. Raz wychodzi ich trochę więcej, innym razem mniej. Przeważnie robię je na różnego rodzaju cukrach żelujących z pektyną. Wtedy praca idzie szybko. Wystarczy owoce umyć, wypestkować (jeśli mają pestki), rozdrobnić lub zblendować i zagotować z cukrem i żelfixem albo z cukrem żelującym. Taki dżem jest lekki, nie przesłodzony i nie spływa z kanapki jak dżemy, które pamiętam z dzieciństwa oparte wyłącznie na owocach, puszczonym przez nie soku i cukrze.

Jednakże ostatnio jadłam konfiturę z moreli, która miała idealną, mazistą konsystencję, wspaniale pachniała i smakowała, a była wysmażona, czego zazwyczaj unikam. Chyba więc zmienię metodę „obróbki” owoców i zacznę je bardziej przesmażać jak na powidła. Przynajmniej niektóre. Na pewno morele świetnie się do tego nadają 🙂 A jeszcze chyba trwa na nie sezon.

Matura 2022

Dziś maturzyści trzeci dzień piszą maturę. Po polskim, który był 4 maja i wczorajszej matematyce, dzisiaj przyszedł czas na angielski. I jak co roku bywa, codziennie zdarzają się jakieś przecieki. W poniedziałek google zanotował rano wzmożony ruch na hasło: tradycja w Panu Tadeuszu, wczoraj były jakieś zadania z matmy, dzisiaj podobno w mediach społecznościowych krążył temat wypowiedzi po angielsku. Jak to się mówi: każdy orze jak może, a że społeczeństwo dobroduszne, więc informuje koleżanki i kolegów o zdobyczach i w ten sposób jest informowana także reszta kraju 😉 Co ciekawe, osoba, którą cytuje sieć pojawia mi się nie pierwszy raz jako „opiniotwórcza” w zakresie matur. Osoba to czy bot? A może ktoś kreuje ją na gwiazdę mediów?

W każdym bądź razie: powodzenia, Abiturienci. Oby wena Wam sprzyjała tak jak pogoda. Matury 2022 w toku.

Wzory, wzorce, przykłady

Dziś chciałabym Wam polecić fajną stronę zawierającą darmowe wzory dokumentów i innych pism. Wzory zostały w ciekawy i przystępny sposób omówione, podano co należy napisać wypełniając je, co można, a czego lepiej unikać. Podano także przykładowe pisma, którymi można się sugerować przygotowując własne.

Na tej podstronie znajdziecie np. darmowe wzory cv – właśnie wraz z przykładami. Są tam zarówno porady dla osób, które poszukują pracy kolejny raz, jak i wskazówki czym zainteresować potencjalnego pracodawcę poszukując pierwszego zatrudnienia.

Strona, a właściwie blog, zawiera także wiele wzorów pism do sądów: pozwów, odwołań, itp. oraz umów np. wzór umowy zlecenia. Moim zdaniem warto rzucić okiem na takie wzory i przykłady nie tylko wtedy, gdy przygotowujemy taką umowę dla kogoś, ale także wtedy, gdy ją otrzymamy. Pozwoli nam to zweryfikować jak wyglądają inne umowy, czego zleceniodawca w umowie nie zawarł, a co wpisał, mimo że nie jest to ogólnie stosowaną praktyką. Być może pomoże nam to wynegocjować jakieś korzystne dla nas zmiany…

W internecie można znaleźć ogromną ilość przykładowych pism. Czasami nie wiemy jak coś ująć, nie mamy doświadczenia w danej dziedzinie. Zamiast się „wymóżdżać” pisząc samemu od podstaw; zastanawiając się czy to już wszystko, czy dobrze to ująłem/ujęłam, warto skorzystać z porad innych osób. Ułatwi nam to życie i oszczędzi czas.

Przykładów takich można znaleźć wiele. A przecież zdarza się, że ludzie mają problem z napisaniem zwykłego wypowiedzenia – czy to umowy o pracę, zlecenie, o usługi telefoniczne, czy kablówkę, mimo że samo pismo zawiera się właściwie w jednym zdaniu. Jednakże kiedy się go nie używało nigdy lub od wielu lat, często trudno znaleźć słowa, z których będziemy zadowoleni.

Zresztą ten blog poleciła mi koleżanka, która właśnie potrzebowała – jak się okazało – prostego wypowiedzenia umowy o pracę, bo już miała nagraną kolejną. Mnóstwo stresu związanego z tym: o mój Boże, jak to napisać, żeby było dobrze, okazało się niepotrzebnego. Wystarczyło rzucić okiem na jedną stronę w sieci.

Wietrzne porządki

W tym tygodniu miałam okazję nieco więcej pojeździć po naszym województwie, zarówno po miastach, jak i wsiach. Po ostatniej wichurze (która była szczególnie silna w naszym województwie) jeszcze nie wszędzie zrobiono porządki. Widziałam sporo połamanych drzew, niektóre pocięte, inne nie. Trochę pozrywanych dachów i daszków, w różnym stanie zabezpieczenia i naprawy. Połamane płoty, zwłaszcza te panelowe. Pozrywane billboardy reklamowe, szczególnie te stojące na otwartej przestrzeni.

Wiatr wyrządził sporo szkód i przyniósł zniszczenia.

Ale zrobił też porządki, np. w końcu zdarł wielki plakat wyborczy prezydenta, który zgodnie z prawem powinien już dawno zniknąć, ale kto prezydentowi zabroni wisieć. Otóż, okazało się, że wiatr 😉 Takie to wietrzne porządki 😉

Geodezja i kartografia

Miałam ostatnio okazję rozmawiać z maturzystą o wybieranych przez jego znajomych kierunkach studiów. Widać, że młodzież „idzie” w kierunki informatyczne, programistyczne, językowe, medyczne i psychologiczne. Mam na myśli studia wybierane świadomie, zgodnie z zawodem, który chcą wykonywać, a nie „zapychacze czasu” studiowane z ciekawości, bo modne.

Ponieważ akurat leżała przede mną reklama działek na pięknym (ponoć) osiedlu na stoku góry, zapytałam ilu znajomych wybiera się na geodezję albo kartografię. Okazało się, że nikt i to z dwóch powodów.

Po pierwsze, kuleje u nas geografia. Pamiętam naigrywanie się z Amerykanów i zachodnich Europejczyków o ich pojęciu, gdzie leży jaki kraj i w ogóle znajomości geografii. Teraz dotarło to do nas. W pędzie do nauki języków, zwiększania ilości w-f i dodawania nowych przedmiotów, zapomniano o starej, poczciwej geografii. Nie wiem jak to jest teraz w systemie podstawówka – liceum. W systemie podstawówka – gimnazjum – liceum, geografii było mało. Wiele jej elementów wrzucono do żenującego przedmiotu o nazwie „przyroda”. Kiedyś przyroda bywała w klasach 1-3 podstawówki. Dziś jest nawet w liceum. Efekt: 1 godzina geografii tylko w 1 klasie liceum i co za tym idzie bardzo, bardzo ograniczona wiedza. Na maturze, odpada.

Drugi problem to traktowanie rysunków technicznych po macoszemu i to zarówno na technice, jak i na matematyce. Geometria to chyba przedmiot, z którym najwięcej nauczycieli matematyki ma problem – w kontekście przekazania wiedzy. A rysunki na technikę… no cóż… w podstawówce niezwykle często wykonują je rodzice, a w późniejszych klasach – kumple, którzy sobie radzą.

A zatem, w ten sposób i przy tym wyjaśnieniu dowiedziałam się, że geodezja i kartografia jest w środowisku znajomego maturzysty kierunkiem szeroko omijanym. A szkoda, bo sądzę, że interesującym. Geodezja Kraków.

Ciekawa jestem i aż to sprawdzę, jak zmienił się program nauczania w systemie podstawówka – liceum czy też technikum. Czy zrezygnowano z „przyrody” na rzecz biologii, geografii, fizyki i chemii, czy też nadal te przedmioty są ignorowane na rzecz np. historii. Przy mojej naprawdę wielkiej sympatii do historii twierdzę, że jest jej za dużo w porównaniu do przedmiotów ścisłych, które mogłyby się bardziej przydać młodzieży.

Wyjechali na wakacje…

Wielu rodziców może już radośnie zaśpiewać: „wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni…”. Zresztą często śpiewają, jak tylko odjedzie autokar z dziećmi. W tym roku, po roku zdalnego nauczania, dla wielu jest to wyjątkowa ulga. Dzieciaki wielu dały w kość. A z tego co słyszę, teraz dają w kość wychowawcom na koloniach i obozach. Myślę, że firmy zajmujące się organizacją wypoczynku dla dzieci powinny zatrudnić psychologów, bo obecnie to nie wygląda jak standardowa opieka nad dziećmi czy młodzieżą.

Dużo organizatorów obozów i kolonii wprowadziło zasadę ograniczonej możliwości korzystania ze smartfonów i oczywiście zakaz zabierania ze sobą tabletów. Dzieciaki dostają telefony dopiero wieczorem, po zajęciach, na określony czas, głównie po to, żeby mogły skontaktować się z rodzicami i zdać im raport, bo rodzice to dopiero potrafią panikować. Przez cały dzień dzieciaki mają zorganizowany wypoczynek, gry, zabawy, zawody, zajęcia, jedzenie i chodzi o to, żeby nic ich nie rozpraszało.

Podobno na wielu koloniach pierwsze dni to był koszmar. Zwłaszcza w czasie kiedy nie było zajęć. Był ryk i histeria z powodu braku smartfonów. I nie, żeby tak dzieciaki tęskniły za rodzicami. To raczej reakcja odstawienna. Zwłaszcza przez ostatnie półtora roku dzieciaki się po prostu uzależniły od mediów społecznościowych i wpadają w panikę, gdy odbierze się im dostęp do nich. I dlatego uważam, że na koloniach i obozach przydałby się psycholog.

Zresztą być może te „akcje” uzmysłowią rodzicom skalę problemu i spowodują, że bardziej zainteresują się pociechami. Nie na zasadzie: a niech sobie posiedzi w necie, żeby nie była/nie był wykluczony przez rówieśników, żeby był spokój, cisza, bo ja też potrzebuję chwili dla siebie, itd. Ten czas spędzony przez dzieci w necie jest nie do nadrobienia, ale na przyszłość może być lepiej. Bo 7, 10 czy 14 – dniowa kolonia to za krótki czas, żeby dziecko wyleczyć. Po takim czasie wręcz może się tym bardziej rzucić w sieć, żeby nadrobić zaległości.