Zima i problemy z piecem
Ostatnio pisałam o lekkiej zimie, no i zapeszyłam. Przyszły do nas mrozy, za to śniegu jak na lekarstwo. Dziecko nie nacieszy się zimowymi zabawami, bo nie ma czym, tym bardziej, że osiedlowego lodowiska też nie ma gdzie zrobić. Ale dość narzekania. Jak mówi mądrość ludowa, mróz wymrozi choróbska i społeczeństwo będzie zdrowsze.
Za to nie wiem czy ja będę zdrowsza, bo od wczoraj coś mi zaczyna piec szwankować. Informatyk powiedziałby, że się zawiesza. A w praktyce włącza mu się lampka awaryjna i piec przestaje działać. Po trzeciej takiej zawieszce w ciągu kilku godzin, chciałam w panice dzwonić do serwisu jako do specjalistów, ale że mężczyzna w domu zawsze się musi dumą i honorem unieść, że on to zrobi, a przynajmniej zdiagnozuje wstępnie, więc odłożyłam telefon. Oczywiście były argumenty, że kobiety to tak się zawsze naciągnąć dają, a serwisant przyjdzie, popatrzy i zawsze coś tam znajdzie do wymiany, nie koniecznie zepsutego, ale na pewno kilka stów kosztującego.
Siedział więc wczoraj mój Najmądrzejszy i stwierdził, że te awarie to niekoniecznie wina pieca, że może komin być oblodzony, zapchany, albo uszkodzony i dlatego piec za mało tlenu dostaje… Zapchany komin odrzuciliśmy bo z 2 miesiące temu był czyszczony. Przeprowadziwszy z dołu „inspekcję” stwierdziłam, że oblodzenie też jest mało prawdopodobne. Pozostała kwestia nieszczelności.
Biorąc pod uwagę fachurów, którzy stawiali ten komin i podłączali ogrzewanie, wszystko jest możliwe i w pełni stosuje się do nich powiedzenie, że są rzeczy na tym świecie, o których nie śniło się nawet filozofom. W tym przypadku słabe punkty mogą być dwa: kiepskie produkty, albo kiepskie wykonanie. Poczytałam jednak, że kominy kwasoodporne (bo zdaje się, że takie mamy) są długowieczne (uff), więc pozostała kwestia kiepskiego wykonania, aczkolwiek mam nadzieję, że ta teoria nie okaże się prawdziwa, bo nie wyobrażam sobie wymiany wkładu kominowego.
Póki co „przepaliliśmy” piec na maksa i na razie działa. Oby się okazało, że to był jakiś „paproszek” i żeby się piec nie zepsuł, bo nie jestem gotowa na duże wydatki ani na marznięcie do czasu naprawy. A weekend się zbliża, więc w razie czego nie przyjdzie ani serwisant ani kominiarz… Ech ta elektronika ułatwiająca życie i ekologiczne ogrzewanie.
Moje babcie nigdy takiego problemu nie miały z kaflowym ogrzewaniem, a teraz mała usterka, zerwana linia energetyczna albo problemy z gazem i już człowiek marznie, bo nie ma alternatywnego ogrzewania. Żeby chociaż kominek mieć…
Miłego dnia