Wczoraj doszłam do wniosku, że mój zdrowy rozsądek wziął sobie ostatnio wolne. Oby nie na długo. Mam nadzieję, że to tylko skutek wiosennego przesilenia czy czegoś w tym stylu, jakieś krótkotrwałe wahnięcie. A chodziło o to, że na wiosnę postanowiłam zmienić sposób ubierania na bardziej kobiecy. Przy okazji pożegnałam się z zimowymi ciuchami. W weekend wybraliśmy się do rodziny w góry. Kiedy wyjeżdżaliśmy może nie było jakoś wyjątkowo ciepło, ale bez tragedii. Ubrałam więc ramoneskę i buty na obcasie. W niedzielę miałam ochotę na spacer po górach, nie dużych, nie kamienistych, ale jednak górach. Jakoś nie przyszło mi do głowy, że spacerowanie tam to nie to samo co po wrocławskim rynku czy galerii i że buty na obcasie (mimo, że nie na szpilce) jednak nie będą tam a propos… Nie przyszło mi też do głowy (choć może powinnam napisać – do łba), żeby sprawdzić prognozę pogody. Tymczasem w niedzielny poranek okazało się, że jest mgła, temperatura w okolicach 0 stopni, a gdzieniegdzie leży śnieg, który spadł w nocy. No i to by było tyle wychodzenia w ogóle z ciepłego domu. A trekkingi i porządne kurtki zostały w szafie…