Trochę o olimpiadzie i pitach
Ostatnio rodzinka podzieliła się na „oglądaczy” Soczi i resztę, która nie może się już doczekać zakończenia olimpiady. Ja rozumiem, że sukcesy cieszą, że rywalizacja motywuje, ale dla mnie sport to aktywność własna a nie siedzenie przed telewizorem płci przeciwnej i komentowanie. Jeszcze bym zrozumiała negatywne głosy, gdyby sami choć trochę kiedykolwiek uprawiali sport, który komentują, a najlepiej, gdyby mieli jakieś osiągnięcia, ale krytykowanie nie znając się na temacie, to trochę tak jakby oglądać zapis nagrania z operacji i komentować co chirurg robi dobrze a co źle. Jak dla mnie wszyscy, którzy pojechali na olimpiadę są zwycięzcami, bo już sam start wskazuje, że to najlepsi z najlepszych na świecie. A jak mi brakuje sportu to robię brzuszki, biegam albo idę na siłownię. Choć z tą olimpiadą i tak nie jest źle. Ostatecznie wolę olimpiadę, zwłaszcza zimową, niż mistrzostwa świata w piłce nożnej. To jest dopiero wrzask i niewyszukane komentowanie. Doprawdy nie rozumiem fascynacji, jeśli można to tak nazwać.
Tymczasem, aby oderwać się od „sportowego ducha” postanowiłam wrzucić coś na bloga i rozliczyć nas, bo wyjątkowo pracodawcy się pospieszyli i już dostaliśmy rozliczenia. Ostatnio słyszałam, że coraz więcej ludzi przesyła swój pit online. Wcześniej zawsze drukowałam, podpisywałam i wysyłałam pocztą, albo zawoziłam. Może w tym roku rzeczywiście sobie to wszystko daruję i prześlę mailem, skoro to takie bezpieczne. Z drugiej strony zawsze wymagali podpisów, więc ciekawe jak zweryfikują czy to na pewno ja składam deklarację. Nie sądzę, żeby były wymagane jakieś elektroniczne podpisy, skoro tyle ludzi tak wysyła. No cóż, zaraz się dowiem.