Listopad

Od kiedy pamiętam listopad był dla mnie najgorszym miesiącem w roku. Jest chyba najbardziej szarym i ponurym miesiącem (obok marca, ale wtedy wieje już wiosną, więc jakoś tak człowiekowi lepiej). Nie jest tak kolorowy jak październik, ani nie tak biały jak grudzień (co w ostatnich latach też zawiodło). Jest ciemno, szaro, ponuro, zimno – tym nieprzyjemnym wilgotnym zimnem. Co dziwne, mrozik zawsze daje mniejsze „odczucie” zimna niż temperatura trochę powyżej zera, zwłaszcza w czasie dużej wilgotności. Taki tradycyjny listopad mamy w tym roku. Praktycznie co dzień pada lub chociaż mży. Słońce schowało się za szarymi chmurami. Jedyne na co ma się ochotę to na zagrzebanie się pod kocem z książką i trzymanie w pobliżu gorącej herbaty „z rozgrzewającą wkładką” 🙂 Może w tym roku sypnie trochę śniegiem i przełamie tę „ciemnicę”… W takiej pogodzie najbardziej wkurzające jest parowanie okularów. Wchodzisz do domu albo sklepu i nic nie widzisz. Zawsze przed zimą zaopatruję się w soczewki kontaktowe, żeby uniknąć tego przykrego „nic nie widzę”.

Ale, ale, listopad już się kończy, za miesiąc święta 🙂 więc nie ma co narzekać. Akumulatory ładuje przedświąteczna atmosfera i emocje związane z tym okresem. Dla poprawienia humoru popijam pyszną jesienną herbatkę. Jeśli ktoś ma ochotę na taką samą to polecam: zaparzcie normalną herbatę i dodatkiem goździków, cynamonu (może być mielony, choć lepszy jest w kawałku) i plasterka pomarańczy (albo kilku). Jeśli ktoś woli herbatki słodzone, proponuję osłodzić ją miodem, oczywiście jak przestygnie. Pycha 🙂