Wolne

W tym roku wzięłam sobie tyle wolnego, ile ma dziecko, tzn. od czwartku do wtorku, oczywiście z zamiarem sprzątania, gotowania, pieczenia i robienia zakupów, a tymczasem buszuję w internecie 🙂 Ale to tylko krótka przerwa i w dodatku wkalkulowana w sprzątanie. Zapędziłam się do komórki w poszukiwaniu słoika, żeby zrobić zakwas do żurku, a tam napotkałam tradycyjny bałagan, który obiecuję sobie uprzątnąć przed każdym urlopem, po czym w tym szczęśliwym czasie nie mam kiedy się za to zabrać. Postanowiłam więc zrobić mały kroczek w kierunku porządku. Tyle tylko, że jestem wychowana staromodnie i szkoda mi wyrzucać dobrych (choć niepotrzebnych) rzeczy. A że tak sobie myślę, że wiele osób może szukać tego co dla mnie zbędne, postanowiłam je wystawić na pewnym portalu i w chwilę po wystawieniu już znalazłam dwóch chętnych na łóżeczko po dziecku. To mnie zachęciło do wystawienia wózka. Fajnie byłoby się go pozbyć, bo zajmuje bardzo dużo miejsca, a więcej dzieci nie planujemy (500 zł to żadna motywacja;) ), więc tylko stoi. W czasie, gdy był kupowany za najlepsze wózki dziecięce uważano te głębokie, bo i dziecko miało wygodniej i dłużej w nim mogło jeździć. Teraz przeważają małe wózeczki wielofunkcyjne i doprawdy nie wiem jak się tam mieszczą dzieciaczki po powiedzmy 3 miesiącach. Ale to już wybór rodziców. W każdym bądź razie wystawiłam nasz wózek i miałabym wielką ochotę przejrzeć resztę rzeczy, ale obawiam się, ze zabraknie mi czasu na powyciąganie, sprawdzenie, wyczyszczenie, sfotografowanie i wystawienie. Może we wtorek mi się uda, tym bardziej, że ma być ładniejsza pogoda, a tam za ciepło nie jest. No i jeszcze muszę nastawić w końcu ten zakwas, bo słoik przyniosłam i na tym się moja praca skończyła, a w zasadzie powinnam zrobić to już dawno. Mam nadzieję, że zdąży się skwasić, bo jak nie, to będę zdana na żurek z torebki.

I żebym nie zapomniała, to piszę sobie tu notatkę o konieczności kupienia psikawek, bo w poniedziałek rano przy mojej rodzinie nie ma litości. Zwykle dom pływa, ściany trzeba suszyć, podobnie jak ubrania, włosy i wszystko co stanie na drodze rozwydrzonej dzieciarni. A my nie pozostajemy im dłużni, bo co by to był za lany poniedziałek bez porządnego lania 🙂

Przy okazji składam Wam, drodzy Czytelnicy, którzy zajrzeliście na mojego bloga, najserdeczniejsze życzenia świąteczne: bawcie się dobrze, świętujcie, nie przejadajcie się, cieszcie się piękną pogodą (tak przynajmniej zapowiadają), pięknymi Świętami, wiosną i rodziną. Wszystkiego dobrego!!! No i smacznego 🙂

 

Przed świętami i wiosną

Można przyjąć, że za …

Można przyjąć, że za półtora tygodnia Święta… A ja jakoś zapomniałam o tym i nie mam jeszcze nawet żadnych planów związanych ze świętowaniem… Myśląc raczej o wiośnie miałam się wybrać na zakupy, ale zapowiadają do końca marca brzydką, zimną pogodę, więc chyba to odłożę. Tym bardziej, że więcej kasy się wyda na święta, więc trzeba by jakoś rozsądnie rozłożyć wydatki.

U mnie

Dziecko niestety ferie przesiedziało w domu. Pogoda nie sprzyjała nawet wyjazdom weekendowym. A wkrótce po feriach rozchorowało się, więc sporo wolnego sobie wygospodarowało. Niestety, w szkole dużo się dzieje, więc każdy dzień niechodzenia jest związany później z nadganianiem materiału i zaliczaniem zaległości. Doprawdy, gorzej niż w pracy.

Od dłuższego czasu przerabiają w szkole gimpa… Wczoraj miałam „przyjemność” przysiąść przy tym programie. Koszmar to mało powiedziane. Nie wiem po co się go uczą. Jest trudny i w zasadzie nigdzie nie używany. Zrobić w nim coś to masakra. Szczerze współczuję dzieciakom, że muszą się nim zajmować.

Ostatnio byliśmy u znajomych. Całe szczęście, że tak sobie posiedzieć i pogadać, nic oficjalnego więc ubrałam bluzę, której mi nie żal… Jakiś czas temu kupili sobie pieska. Piesek ma już ponad półtora roku, więc szczeniakiem nie jest, ale nie jest tresowany, a tylko rozpuszczany; wszystko gryzie. Żebyście widzieli rękawy mojej bluzy po tej wizycie… Lubię zwierzęta, ale nie wyobrażam sobie trzymania w mieszkaniu psa, którego się nie tresuje, bo jedyne co on potrafi to załatwić się na dworze. Poza tym nikogo się nie słucha i robi co chce… Jedyny plus sytuacji to ten, że bez wyrzutów sumienia mogę się wybrać na zakupy po nową garderobę 🙂 Oczywiście nie tylko po bluzę 🙂

Od dziś zaczynam ambitnie powtarzać angielski, bo stwierdziłam, że dużo rzeczy mi z głowy wywietrzało przez lata nie używania, albo raczej używania w ograniczonym zakresie. Oby mi się udało wrzucić to na stałe do mojego harmonogramu dnia. Grunt to przyzwyczajenie. Później już będzie łatwo 🙂