Dobrze to i niedobrze
Wolność słowa ma swoje plusy i minusy. Dobrze, że można wypowiadać się na różne tematy, chwaląc je lub krytykując – w zależności od zdania, a niedobrze – kiedy krytyka jest nieuzasadniona i po prostu złośliwa. Generalnie w internecie panuje przekonanie o anonimowości, z którą związana jest bezkarność oraz o tym, że jeden niezadowolony klient może więcej niż tysiąc zadowolonych. Dlaczego? Bo ludzi jest mnóstwo, więc nie sposób wszystkich ścigać, a co do tych klientów – to jak ktoś jest zadowolony to rzadko kiedy wypisuje laurki, ale jak jest niezadowolony to potrafi firmę czy osobę obsmarować w wielu miejscach niszcząc jej wizerunek. Jeśli dodamy do tego złośliwe komentarze i opinie konkurencji lub przez konkurencję zlecone, to pojawia nam się zniekształcony obraz firm. No i nie zapominajmy o marketingu szeptanym, czyli wychwalaniu pod niebiosa i polecaniu różnych produktów czy firm, tworzeniu pozytywnego, niekoniecznie prawdziwego wizerunku. Można się pogubić w tym co tak naprawdę jest dobre, a co złe. Tym bardziej, że administratorzy często nie chcą usuwać niekorzystnych komentarzy tłumacząc, że każdy ma prawo wyrażać swoje zdanie, opinię. OK, zgadzam się, tylko że nie ma „wentyla” jak zweryfikować to czy jest to opinia, czy po prostu złośliwość. Spotkałam się już z sytuacją, że firmy kasowały swoje profile z różnych stron, bo pewnego dnia (lub w ciągu kilku dni) nagle ich profil został zasypany masą niekorzystnych opinii od osób, które podawały się za ich klientów, a nigdy nimi nie były, a administratorzy odmówili usunięcia. To minus każdej informacji publikowanej w sieci. Tak samo z hejtem mogą spotkać się osoby prywatne – ich zdjęcia czy komentarze, jak i firmy. I na nic się zda latami budowany wizerunek pracodawcy, pracownika, sprzedawcy, pensjonatu, hotelu czy nawet miasta, jak ktoś złośliwie obsmaruje ich w necie, co ma wpływ na kolejne osoby poszukujące pracy, bazy noclegowej czy fajnych miejsc do odwiedzenia. Internet to potężne medium, więc dobrze to i niedobrze, że mamy wolność słowa, bo wiek czasem/często nie idzie w parze z odpowiedzialnością i dojrzałością, a naród bywa złośliwy. I w ten sposób mamy pata, bo z jednej strony nie wyobrażam sobie tłumaczenia się z każdego komentarza, a z drugiej – dobijająca jest niemożność usunięcia opinii fałszywej i niesprawiedliwej. Przykład: kupiłam coś na allegro, zapłaciłam od razu; miałam problem ze skontaktowaniem się ze sprzedawcą, przysłał produkt po bardzo długim czasie w dodatku inny, nie taki jak zamawiałam; złożyłam reklamację, odesłałam go od razu; znowu był długi czas bez odpowiedzi, po którym przysłał kolejny produkt znów nie taki jak być powinien; nie chciało mi się już z nim szarpać, więc wystawiłam negatywa z opisem sytuacji; w odpowiedzi dostałam… też negatywa – z uzasadnieniem: upierdliwy klient… Opinia allegro: sami się dogadajcie, my nie ingerujemy w opinie. A jednocześnie lubię czytać opinie o produktach przed ich zakupem, bo jak inaczej się dowiedzieć czy zmywarka rzeczywiście dobrze zmywa i cicho chodzi, czy ciuchy są dobrej jakości, czy produkty są rzeczywiście oryginalne, czy fototapeta fajnie wygląda i jak się ją przykleja, itd… I tak trwa sobie obieg opinii, w części nie prawdziwych 🙂