Referendum
Porażka, to chyba najczęściej powtarzanie słowo i nie bez uzasadnienia, bo moje odczucia są takie same. Powody:
1. koszt – do końca nie wiadomo jaki, bo KBW twierdzi, że ok. 90 mln zł, ale są też informacje o 130 mln. Tak czy inaczej wydaliśmy ok. 35 mln na komisje, 4 mln na karty do głosowania, a o reszcie raczej się nie mówi, więc pewnie jakoś się rozeszła… Biorąc pod uwagę, że utrzymanie partii politycznych kosztuje nas 54 mln rocznie to mielibyśmy tego na kilka lat,
2. frekwencja poniżej 8% – niezależnie od tego, że pytania były źle sformułowane, to porażka nad porażkami. Już lepiej było pójść i zagłosować chociaż na niektóre pytania albo oddać pustą kartę na znak protestu, a tak społeczeństwo pokazało, że ma wszystko w głębokim poważaniu i dostarczyło dodatkowych powodów, żeby go o nic nie pytać w przyszłości tylko robić co się rządzącym podoba,
3. źle sformułowane pytania – doprawdy nie wiem jak prawnicy z Kancelarii Prezydenta mogli puścić takiego „gluta” i jak Senat mógł to zaakceptować (dwa pierwsze pytania niedookreślone, a trzecie w ogóle bez znaczenia ze względu na te wątpliwości co do „wykładni” a nie „treści”),
4. słaba kampania przedreferendalna,
5. żadnego wieczoru poreferendalnego w państwowej telewizji z coraz dziwniejszą „misją” – „Rolnik szuka żony” zamiast poważnych spraw mających znaczenie dla państwa (przynajmniej teoretycznie) i późno krótki programik na TVP INFO.
Wniosek: Polacy to jeden z najdziwniejszych, najbardziej leniwych narodów z ogromnymi pretensjami do całego świata, ale nie potrafiący wyrazić swojego zdania, gdy go pytają. I to jest największa PORAŻKA.