Przedświątecznie

Minął już listopad i choć pogoda się nie poprawiła, jakoś tak raźniej człowiekowi. Wygląda na to, że na śnieg trzeba będzie poczekać, bo z dnia na dzień coraz cieplej się robi, ale nie przesądzajmy. Może przecież zdarzyć się, że w święta będzie śnieg, prawda? A ja wkręciłam się w przedświąteczne zakupy; jeszcze nie spożywcze, ale prezentów. W tym roku postawiłam sobie cel: nie wydawać na nie kroci, ale kupić coś fajnego, oryginalnego, z czego każdy będzie zadowolony. W tym celu od dłuższego czasu przysłuchuję się chciejstwom Małych i Dużych. Ba, zagłębiłam się nawet w meandry wędkowania, żeby poznać sprzęt jaxon i kupiłam mojemu kilka gadżetów, za które w dodatku nie zapłaciłam wiele, a mam 100% pewności, że ode mnie się tego nie spodziewa i że się ucieszy. Gorszy problem jest z dzieciakami – logo nie jest rzeczą tanią i trudno na niej przyciąć koszty, a to od kilku lat ich numer jeden. Zobaczymy, pomyślimy. Znajoma mówiła, że w marketach zabawki można kupić o połowę taniej niż w sklepie, w którym się zwykle zaopatruję, więc może jakoś wybrnę. Pytanie co jeszcze i co rodzicom? Ojciec na ryby nie chodzi, więc akcesoria wędkarskie odpadają. Wspominał coś kiedyś o wkrętarce, ale nie mam pojęcia ile takie coś kosztuje. Całe szczęście, że początek jest, a w ciągu tych 3 tygodni na pewno jakoś wybrnę.

W tym roku planujemy lżejsze potrawy świąteczne. Do tej pory zawsze się robiło więcej tego co na Wigilię + mięsiwa i kluski. W tym postawię na więcej sałatek, warzyw i owoców. Tak planuję, a co z tego wyjdzie jak się zjedzie rodzina, to się jeszcze okaże.