Alergia
Kiedy byłam mała chyba co rok chodziłam z mamą zawsze wiosną do okulisty (prywatnie, a jakże). Lekarz zawsze twierdził, że mam zapalenie spojówek i wmawiał mamie, że dziecko się bawi na dworze, brudnymi rękami oczy zamazuje, więc choruje. Później była bardzo nieprzyjemna terapia kroplami do oczu i maściami. Dopiero po kilku ładnych latach zmienił się lekarz, a nowy stwierdził, że to żadne zapalenie spojówek tylko alergia. A po kilku kolejnych latach wszystko przeszło i już wiosną nie wyglądałam jak wampir 🙂 Ale… od dwóch lat moja alergia wróciła, choć tym razem w postaci kichania i kataru, i znowu wiosną, jak wszystko się budzi do życia. Nie mam pojęcia co teraz lata w powietrzu, ale najwyraźniej mój nos tego nie lubi. Na szczęście syropy odczulające pomagają. Być może to coś związanego z osikami, które teraz kwitną, a przed moim oknem rośnie właśnie takie wielkie drzewo. Zresztą nieważne, i tak nie mam czasu biegać na testy, tym bardziej, że to nic nie da – po prostu będę piła syrop albo brała tabletki tak jak i teraz, a z powodu jakiejś tam krótkotrwałej dolegliwości nie wytnę drzewa.
Po niemal 7 latach znowu sobie przypomnieli o naszym osiedlu świadkowie Jehowy. Długo ich nie było, a ostatnio znów zaczęli odwiedziny. Podziwiam wytrwałość w chodzeniu po domach, ja bym się nie nadawała; choć oczywiście jest to również irytujące. Ostatnio zrobiłam sobie cudownie przyjemną kąpiel, a tu ktoś dzwoni. Wygramoliłam się z wanny, bo myślałam, że rodzinka wraca i zapomniała kluczy, w dodatku zanim dotarłam do przedpokoju wideodomofon się wyłączył i nie widziałam kto tam stoi. Otworzyłam drzwi i drę się, żeby włączyli jeszcze raz, na co wyszedł sąsiad zna przeciwka… a potem okazało się, że to przyszli świadkowie Jehowy i niepotrzebnie zrobiłam cały cyrk. Od tej pory zapowiedziałam rodzinie, że mają nosić klucze, bo jak będę zajęta to nie otworzę i niech sobie robią co chcą.
Synoptycy zapowiadali od dziś duże ochłodzenie i nieustające deszcze. Na szczęście prognozy się nie sprawdziły, tzn. co prawda trochę rano popadało, ale przed południem się rozpogodziło i znów jest piękna pogoda, chociaż jest parę stopni chłodniej niż wczoraj. W każdym bądź razie: bez tragedii. Oby tak dalej. Wyprałam już kurtki zimowe, schowałam i nie zamierzam ich wyciągać przed – powiedzmy – listopadem 🙂