Kwietniowo

Święta przemroziły nas brzydką pogodą, a po nich zrobiło się ciepło i pięknie. Co prawda trochę wietrznie, ale nie na tyle, żeby przeszkadzało to w normalnym życiu. Przynajmniej u nas. Słuchając prognozy pogody mam wrażenie, że mamy niezłą pogodową huśtawkę, ale w rzeczywistości większość z nich się nie sprawdza. Jest pogodnie, umiarkowanie ciepło i słonecznie. Wymarzona pogoda na wycieczki – taka, żeby przyjemnie się chodziło bez marznięcia i bez pocenia się. Niestety sezon mało wycieczkowy, choć w weekendy korzystamy z dobrodziejstw aury.

Pogoda zachęca też do zakupów, bo jakoś tak zawsze wiosną ma się ochotę na nowe buty czy ciuchy… Chodziłam ostatnio po sklepach i stwierdziłam z przykrością, że wraca moda na „córkę młynarza”, czyli na ubieranie się od stóp do głów na biało. No i koronkowo 🙂 co już nie jest elementem stroju córki młynarza, ale za to zasadniczo pogrubia (mimo, że koronki mają swój urok). O ile biały podoba mi się jako dodatek, o tyle cały biały strój moim zdaniem nadaje się dla panny młodej albo dzieci komunijnych. Wybrałam jednak do mojej garderoby kilka kolorowych bluzek i zabójcze szpilki 🙂 Co prawda zwykle biegam w balerinach, ale coś na wyższym obcasie też od czasu do czasu trzeba założyć.

Ostatnio wprowadziłam zwyczaj deseru po obiedzie, tak do kawki. Co prawda zwyczaj bardzo apetyczny, ale jeśli już piekę ciasto, to nie da się tak tylko po kawałeczku, tylko całą blachę. No i już czuję, że mi w ciuchach ciasno… Ach, te przyjemności, za wszystkie trzeba płacić… A o szkodliwości cukru też coraz więcej programów kręcą. Może trzeba będzie zrezygnować…