Oby prognozy się sprawdziły

Patrząc na zdjęcia z północy i południa Europy (zaśnieżonych), dochodzę do wniosku, że czeka nas kolejna długa zima. Tym bardziej cieszy mnie zapowiadana na weekend ładna pogoda. Zamierzam wykorzystać ją, żeby nacieszyć oczy cudownymi jesiennymi kolorami, a skórę – przyjemnym ciepełkiem 🙂 Dyskutujemy teraz tylko w rodzinie czy wybrać się na wycieczkę do Parku Mużakowskiego czy Przemkowskiego Parku Krajobrazowego. I tu i tu pięknie. I tu i tu z dala od miast i zasmrodzonych już okolic. Bo niestety u nas jakość powietrza już się psuje. Wiele osób pali ogniska z liści i suchych traw (mimo udostępnionych brązowych worków zabieranych systematycznie na kompost), a znaczna część (sądząc po zapachu) także śmieci. Dwa dni temu wróciłam z rowerowej przejażdżki po prostu zaczadzona, z bólem głowy, a że lubię aktywność na świeżym powietrzu, które jest świeże tylko z nazwy, więc poważnie zastanawiam się nad zakupem maseczki do oddychania. Koreańczycy i Chińczycy mieszkający w naszej okolicy noszą je przez całą zimę, a niektórzy i przez cały rok. Statystyki dotyczące zgonów z powodu zanieczyszczenia powietrza w naszym pięknym kraju są przerażające. Więc może ma to sens. Politycy liczą na ciągły przyrost ludności, podczas gdy obecni mieszkańcy tak psują planetę, że jeśli nic z tym nie zrobią, to kolejne pokolenia będą chodzić w kosmicznych kombinezonach.

Ostatnio smarowałam części od roweru naftą i tak mi się skojarzyło „zapachowo”, że mama kiedyś kupowała naftę kosmetyczną do włosów. Muszę jej zapytać, czy rzeczywiście coś to pomagało (bo wiele starych metod jest lepszych od obecnych) i na co. Bo przydałby mi się jakiś specyfik hamujący wypadanie włosów. Niby człowiek latem najzdrowiej się odżywia, a jesienią zawsze gubię mnóstwo włosów. Nie mam pojęcia dlaczego, ale zapewne nie jest to związane z dietą.

Szkoła Dziecka aktualnie bierze udział w tylu akcjach charytatywnych, że już się w tym gubię. Zbierają albo kasę, albo przybory szkolne, książki czy zabawki. Do każdej zbiórki coś tam kupujemy i dorzucamy, ale okazało się, ze Młody „od siebie” też dodaje 🙂 Wczoraj przyznał się, że wydał wszystkie swoje oszczędności, bo „to ważne, mamo”. I jak tu nauczyć dziecko, że pomaganie jest dobrą, szlachetną i wartościową rzeczą, ale należy mieć także na względzie to, że samemu jakoś trzeba się utrzymać, żeby nie musieć prosić innych o pomoc. Bo niestety nie wszyscy są tacy szlachetni i to, że my pomagamy nie oznacza, że w razie czego ktoś nam pomoże… Niestety wszędzie jest potrzebny zdrowy rozsądek, nawet jak chciałoby się więcej.